Udostępnienie akwenów dla łowiectwa podwodnego przyniesie korzyści wędkarzom.

Jestem przekonany, że postawiona w tytule artykułu teza, brzmi nieco prowokacyjnie dla większości pasjonatów wędkarstwa. Postaram się jednak rozwinąć tą myśl, starając się udowodnić, iż wbrew powszechnie panującej opinii, udostępnienie akwenów łowcom podwodnym może faktycznie przynieść wymierne korzyści dla wędkarzy. Niech to będzie nasz głos w dyskusji dotyczącej celowości udostępniania akwenów nam łowcom. Mam nadzieję, iż uda mi się przy okazji, choć w małym stopniu, spowodować zmianę stereotypu podwodnego łowcy w środowisku wędkarskim.

Kłusownictwo w wodzie ma różne oblicza – najczęściej rożnego rodzaju sieci i pułapki na ryby, urządzenia wykorzystujące napięcie elektryczne, niedozwolone metody połowu z wykorzystaniem wędki, lub łowienie za pomocą wędki i kuszy bez stosownych uprawnień oraz opłat.

Połowów niezgodnych z przepisami nie da się całkowicie wyeliminować. Nie wszystkie jednakże jego odmiany są „niereformowalne”. O ile „tradycyjne” metody kłusownictwa, oraz kłusownictwo przy pomocy kuszy i akwalungu mają cel zarobkowy lub przynajmniej „mięsiarski” , o tyle połów ryb za pomocą kuszy uprawiany na wstrzymanym oddechu (bez użycia aparatów oddechowych) ma w znakomitej większości charakter sportowej pasji. Pasja ta nazywa się łowiectwem podwodnym. Polujący w ten sposób, w ogromnej większości przypadków, nie chcą robić tego tam gdzie jest to zabronione, czy też pod osłoną nocy.

Skąd bierze się ta pasja? Przeważnie Polacy zarażają się nią podczas pobytu nad morzami na południu Europy, gdzie sport ten jest bardzo popularny, oglądając w Internecie filmy o tematyce łowieckiej lub kibicując zawodnikom podczas rozgrywanych co roku Mistrzostw Polski w Łowiectwie Podwodnym. Ja sam wiele lat uprawiałem freediving, czyli nurkowanie na wstrzymanym oddechu, i właśnie podczas treningów w ciepłych wodach na południu spotkałem się z łowiectwem podwodnym. To wspaniała i piękna pasja, aczkolwiek bardzo trudna do opanowania w praktyce.

Łowiectwo podwodne jest dość drogim sportem. Drogim, ze względu na koszt kompletnego wyposażenia, oraz jego szybkie zużywanie się. Przy czym koszt ten wielokrotnie przekracza wartość strzelonych ryb podczas polowań w naszych polskich wodach śródlądowych. Dlatego łowiectwem podwodnym nie para się ktoś, kto chce w ten sposób sobie dorobić lub napełnić swoją spiżarnię. Co więc powoduje to, że ktoś zakochany w łowiectwie wchodzi do wody z kuszą? Tutaj nie chodzi o ilość strzelonych ryb. Nie samo trofeum jest najważniejsze. Ważna jest możliwość swobodnego (bez butli) podglądania podwodnego życia, czerpania radości z wytrenowanego organizmu, by nurkować „jak delfin”, z odrobiną adrenaliny z tyłu głowy. Ważne jest to, że jak spotka się dzięki swojemu doświadczeniu i umiejętności cichego poruszania się pod wodą odpowiednią rybę i uda się ja podejść na odległość strzału, to można później wyjść z wody z takim trofeum.

W łowiectwie podwodnym strzelanie do ryb, za wyjątkiem zawodów, nie jest celem samym w sobie. Celem jest doskonalenie swoich możliwości oraz zdobywanie doświadczenia, by stać się jak najbardziej zdolnym do podejścia ryby, jej wytropienia. Wędkarz, który pojedzie nad wodę i nie ma nawet brań jest niezadowolony. Podobnie jest z podwodnym łowcą, kiedy wejdzie do wody i nawet z daleka nie zobaczy w niej żadnej ryby. Ale i wędkarz, i podwodny łowca maja tę samą adrenalinę, że zawsze może się uda zaciąć i wyholować duży okaz, że jest możliwość spotkania ze sporą rybą, do której uda się podejść na tyle blisko, żeby ją ustrzelić. Nierzadko zdarza się wtedy, że doświadczony łowca cofa palec ze spustu, trafiając namierzoną rybę jedynie „w myślach”. Mam cię, ale nie zjem – jestem lepszy od ciebie. To właśnie jest pasja.

Podwodni łowcy nie strzelają do małych ryb i nie kaleczą ryb dużych. Jeżeli nie są pewni skutecznego trafienia to powstrzymują się od strzału, pomimo że nieraz bywa tak, że spotkanie wartej strzału ryby zdarza się raz na kilka wypraw do wody. Dlaczego tak rzadko? Dlatego, że woda to naturalne środowisko ryby, a nie człowieka. Ryba w nim nie jest ufna, jest czujna, bo tego nauczyła ją ewolucja. Ryba w wodzie doskonale wyczuwa łowcę węchem i swoim „słuchem” czyli linią boczną. W przejrzystej wodzie dodatkowo widzi go z daleka. Im starsza ryba, tym bardziej jest doświadczona i czujna bo naturalna selekcja doprowadza to tego z wiekiem. Dlatego wbrew obiegowym opiniom, podwodnym łowcom na polskich wodach śródlądowych niezwykle trudno jest spotkać duże okazy każdego gatunku, a jeszcze trudniej jest do takiej ryby się zbliżyć.

Efektywny zasięg strzału z kuszy to 2, maksymalnie 3 metry od końca trzymanej w ręku kuszy. Przy strzelaniu do większych ryb maksymalnie 2 metry. Przy strzale w toń strzała opada na dno w odległości kilku metrów od miejsca strzału (strzała przymocowana jest cały czas linką do kuszy). Przejrzystość w polskich wodach wynosi przeważnie ok. 2 – 3 metry, rzadko gdzie i rzadko kiedy więcej. Możliwości łowcy podwodnego są więc mocno ograniczone.

Polskie prawo, a także Regulamin Amatorskiego Połowu Ryb PZW  dopuszcza amatorski połów ryb kuszą w wodach PZW osobom posiadającym kartę łowiectwa podwodnego i stosowne zezwolenie. Problem w tym, że PZW jak na razie „z zasady” nie wydaje takich zezwoleń.

Co więc robią coraz liczniejsi w Polsce pasjonaci łowiectwa podwodnego, w sytuacji, gdzie praktycznie każdy nadający się do jego uprawiania akwen, a wiec z wystarczająco przejrzystą wodą, to akwen dzierżawiony przez PZW? (Tu wielki ukłon dla PZW, bo czysta woda to częstokroć zasługa jego racjonalnej gospodarki na tych akwenach). Nielicznym udało się porozumieć z prywatnymi dzierżawcami akwenów i polują tam, często nawet na ich prośbę. Ci, którym pieniądz, czas i rodzina na to pozwalają, podczas urlopów wyjeżdżają na północ Polski, gdzie jest kilka jezior udostępnionych przez gospodarstwa rybackie dla łowiectwa podwodnego na zasadach komercyjnych, lub na południe Europy polować w czystym morzu. Ale nawet najdłuższy urlop jest tylko niewielką częścią okresu dozwolonego przez polskie prawo dla uprawiania legalnego łowiectwa podwodnego (od 15 maja do 15 października). Dlatego gnani pasją łowcy wchodzą do wody razem z kuszą na akwenach należących do PZW, czyli staja się w świetle prawa kłusownikami, bo choć chętnie zapłaciliby składki nawet wielokrotnie większe od wędkarzy, żeby móc oddawać się swojemu hobby, to nie mają takiej możliwości. Często przy tym pływają w strachu, a także w nocy, co nie daje przyjemności lub możliwości obserwacji przyrody takiej jak w dzień, ani nie daje możliwości spotkania większości ryb. Większość gatunków ryb jest bowiem w nocy nieaktywna i pochowana w swoich kryjówkach, gdzie jest dla podwodnego łowcy niedostępna. W efekcie takie nocne polowania, w zależności od moralnego kodeksu samego łowcy, przeważnie kończą się albo niczym, albo strzelaniem do okoni, niedużych szczupaków lub węgorzy, bo przeważnie tylko takie ryby są wówczas spotykane, o ile dają się w nocy podejść na bliską odległość – widzą przecież już z daleka błysk światła latarki w wodzie. Duży szczupak nawet w nocy jest na to zbyt czujny i mądry. I dobrze bo nie takie łowiectwo nas interesuje.

Wyobraźmy sobie teraz, że Polski Związek Wędkarski decyduje się na udostępnienie za odpowiednią opłatą dla celów podwodnego łowiectwa choćby 2 – 3 akweny w każdym okręgu. Akweny umożliwiające swoją wielkością (spore, tak aby podwodni łowcy i wędkarze nie wchodzili sobie nawzajem w drogę) i przejrzystością wody, uprawianie tego sportu. Oczywiste jest, że zezwolenia takie okręg PZW wydaje tylko dla łowców posiadających stosowne uprawnienia – kartę łowiectwa podwodnego, której posiadanie zaświadcza o zdaniu egzaminu z zakresu znajomości:

  • przepisów o ochronie środowiska,
  • regulaminu amatorskiego połowu ryb kuszą,
  • zasad użytkowania kusz do łowiectwa podwodnego,
  • zasad bezpieczeństwa w płetwonurkowaniu,
  • ustaw i rozporządzeń prawnych obowiązujących w Polsce w zakresie amatorskiego połowu ryb.

Kto z lokalnych pasjonatów łowiectwa podwodnego nie skorzysta z możliwości uprawiania swojej pasji na miejscu i do tego legalnie? Komu po zapłaceniu rocznej składki za łowiectwo będzie opłacało się łamanie przepisów i ryzykowanie utraty możliwości uprawiania swojej pasji na miejscu i legalnie? Łowca podwodny objęty tymi samymi przepisami dotyczącymi limitów ilościowych, okresów ochronnych i wymiarów ochronnych ryb co wędkarz, nie będzie w stanie wyrządzić znaczących szkód w rybostanie. Polowań podwodnych nie da się uprawiać codziennie – po prostu czas i możliwości regeneracji organizmu na to nie pozwolą. To pasja wykonywana „od czasu do czasu”. Dodatkowo, dochodzą prawne ograniczenia gatunkowe (zakaz polowania na ryby łososiowate i węgorze) i możliwość np. podniesienia wymiaru ochronnego dla szczupaka do 60 cm dla podwodnego łowcy, co uważam uspokoiłoby wędkarzy spinningistów o pogłowie tej ryby (tak duży szczupak jest już bardzo czujny). Polujący w dzień, zgodnie z zasadami oznakowania rejonu polowania boją łowca, jest pod nadzorem wszystkich innych użytkowników wód. Nie ma de facto możliwości polowania niezgodnego z przepisami, nie rozpłynie się przecież z rybami w wodzie, a przede wszystkim będzie zależało mu na polowaniu legalnym i zgodnym z regulaminem łowiska. Wędkarze zaś skorzystają z tego, że pieniądze z opłat za łowiectwo będą mogły być przeznaczone na zarybianie tych akwenów.

Idąc dalej – kłusownictwo z użyciem kuszy podwodnych na terenie całego okręgu z pewnością radykalnie się zmniejszy. Zmniejszy się więc niekontrolowany ubytek rybostanu z rozmaitych akwenów w okręgu, na rzecz odłowu ujętego w karby przepisów na konkretnych akwenach.

Jak reaguje wędkarz, który wnosi opłaty, dba o czystość akwenu i łowi zgodnie z przepisami, na widok lub informacje o innym wędkarzu, kłusowniku, na tym samym akwenie? Sprzeciwia się temu, często bardzo zdecydowanie. Tacy wędkarze-kłusownicy niebawem nie mają wstępu na łowisko. Wzajemna kontrola to najlepsza straż rybacka. Jeżeli akweny, na których z racji ich predyspozycji (przejrzystość wody, rozmiar) miało wcześniej miejsce kłusownictwo z kuszą, zostaną udostępnione do łowiectwa i będą tam pływać łowcy wnoszący za to opłaty, to śmiem sądzić, że sami łowcy przyczynią się do wyeliminowania kłusownictwa w tej postaci. Jestem pewien, że sami łowcy będą wzajemnie kontrolować przestrzeganie wyznaczonych zasad. Tak stało się np. na Ińsku w woj. Zachodniopomorskim. Tam, polowanie bez wniesienia opłaty w gospodarstwie rybackim, nocą, lub niezgodne z regulaminem to przykre konsekwencje w środowisku, a widok łowcy podwodnego nie dziwi nikogo oraz wzbudza pozytywne zainteresowanie wędkarzy. Nikt nie będzie spokojnie patrzył na działania innych, mogące doprowadzić do utraty możliwości uprawiania swojej pasji, lub pogorszenia relacji z dzierżawcą akwenu. Dzięki temu kłusownictwo z użyciem kuszy na akwenach dopuszczonych do łowiectwa prawdopodobnie zaniknie do poziomu pojedynczych incydentów.

Jakie inne korzyści dla wędkarzy mogą płynąć z udostępnienia akwenów dla łowiectwa podwodnego?

Wielu z nas posiada dużą wiedzę dotyczącą fauny i flory zbiorników wodnych. Wielu zajmuje się również fotografią podwodną. Podczas swoich pobytów w wodzie możemy prowadzić dokumentację i obserwacje życia podwodnego, i z prawdziwą przyjemnością podzielimy się naszymi spostrzeżeniami dotyczącymi choćby gatunków inwazyjnych, pożądanych lub niepożądanych zmian i ich symptomów w wodzie. Możemy informować o zauważonych nielegalnych urządzeniach połowowych w wodzie, oraz o przypadkach kłusownictwa, także z użyciem kuszy.

Łowiectwo podwodne to doskonała możliwość selekcji gatunków niepożądanych w określonych akwenach wodnych. Większość z nas to czynni lub byli wędkarze, doskonale znający istniejące realia. Wiemy jak dużym problemem mogą stać się pewne gatunki ryb na akwenach, gdzie nie udaje się ich w pełni kontrolować. Możemy uczestniczyć w akcjach eliminacji z akwenów ryb stwarzających problemy w określonych zbiornikach, co przyniosłoby obopólne korzyści.

Każdy z nas szanuje środowisko wodne. W interesie nas wszystkich pozostaje by środowisko to pozostawało czyste i by każdy czerpał prawdziwą radość ze swojego hobby. Nieistotne jest, czy związane jest ono z wędkowaniem czy łowiectwem podwodnym. Z przyjemnością nawiążemy współpracę w każdej działalności zmierzającej do tego, aby zbiorniki wodne były czyste, i by radość z obcowania ze środowiskiem wodnym, dla każdego, była możliwie jak największa. Możemy włączyć się do wszelkich akcji sprzątania, usuwania uciążliwych zaczepów, introdukcji pożądanych organizmów wodnych, itp. stanowiąc podwodne wsparcie dla kolegów na brzegu.

Zawsze z chęcią odpowiemy na wszelkie pytania wędkarzy i wyjaśnimy ewentualne wątpliwości, przyjmując także każde zaproszenie do dyskusji. Skontaktuj się z nami drogą mailową sspoland@sspoland.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *