Relacja z Kortowa – Extremall 2013

Dzień 15 lutego 2013 roku miał być dniem długiej i żmudnej podróży pociągiem do Olsztyna. Tymczasem już od kilku tygodni wiedzieliśmy, że ta eskapada będzie wstępem do jednej z najlepszych imprez w naszym życiu. Po zajęciu miejsc w przedziale i powitaniu z chłopakami jadącymi z Wrocławia, tylko utwierdziliśmy się w tym przekonaniu.

Intuicja i dobre maniery podpowiadają jednak, aby przemilczeć łącznie 8-godzinną podróż i skierować myśli od razu w stronę Kampusu Akademickiego Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie. Kortowo, bo o nim mowa, jest, według licznych opinii, najbardziej spektakularnym kampusem w Polsce. Rzeczywiście rozmachem i standardami niemalże dorównuje „zachodnim” kampusom, w których zdarzało mi się bywać, jednak zdecydowanie największym jego plusem jest jezioro Kortowskie i przyległa do niego plaża, która znajduje się zaledwie parędziesiąt metrów od domów studenckich. Cóż, wrażenie bycia na permanentnych wakacjach zdecydowanie nie pomaga w osiąganiu szczytów naukowych, jednak zimą, gdy mroźny wiatr skuje to dośyć spore jezioro 30 – centymetrowym lodem, uzyskujemy idealne warunki do zorganizowania… Extremall’a.

Akademicki Klub Płetwonurków „Skorpena”, którego siedziba mieści się w kampusie, podjął się tego zadania i w tym roku. Na miejscu byliśmy około godz. 16, jako jedni z pierwszych i po rejestracji oraz ulokowaniu się w pokojach akademika, postanowiliśmy udać się nad jezioro. A w zasadzie NA jezioro.

W oddali, kilkadziesiąt metrów od brzegu, nieśmiało oświetlone przez słabe światła miasta Olsztyn, ukazały się nam dwie dziury. Skrupulatnie wycięte w lodzie przeręble miały być nazajutrz stanowiskami startowymi dla zawodników. Po wielokrotnych próbach sprawdzania grubości lodu, podczas których nikt na szczęście nie ucierpiał oraz pogoni za zwierzęcymi śladami pozostawionymi w śniegu leżącym na tafli lodu, udaliśmy się w stronę świateł na wieczerzę, której w pizzerii dla studentów nie mieliśmy niestety czym popić.

Około godz. 20 w siedzibie Skorpeny rozlosowano stanowiska startowe i godziny startu dla każdego zawodnika. Organizator (i zawodnik jednocześnie), Radek Gaca oraz koordynator Piotr Woźniak wraz ze swoją skorpenową świtą omówili regulamin zawodów i odpowiadali na pytania zawodników. Wykład dotyczący wyrównywania ciśnienia metodą Frenzla poprowadził Tomek Nitka, znany polski freediver oraz sędzia zawodów. W sobotę 16 lutego o godz. 9 rano odbyła się obowiązkowa odprawa wszystkich startujących, a od godz. 11 rozpoczęły się starty. Każdy freediver zajmował stanowisko A albo B, starty odbywały się co 10 minut. Przeręble otoczone były taśmą, a przy wejściu stało dwóch ochroniarzy, aby odgrodzić miejsce zawodów od przypadkowych gapiów i nie dekoncentrować zawodników oraz organizatorów.

W zawodach brało udział 29 freediverów, a odbywały się one według zasad AIDA, jednak ich regulamin nieco zmienił się od zeszłego roku – zawodnik musiał wejść do wody zanim sędzia ogłosił ‘official top’, następnie miał 30 sekund aby w pełni zanurzyć się. Łączny czas, na podstawie którego naliczano punkty podlegające klasyfikacji, mierzony był od zanurzenia dróg oddechowych. Po opustówce, do której zawodnik był przypięty, musiał zejść na głębokość 14 metrów, skąd pobierał białą plakietkę. Po wypłynięciu na powierzchnię następowało płynne przejście z konkurencji głębokościowej do statyki – bez wynurzania dróg oddechowych zawodnik musiał jak najdłużej wytrzymać bez oddychania, unosząc się na powierzchni wody. W zeszłym roku, według regulaminu, freediverzy mogli najpierw wykonać statykę, a dopiero na koniec opuścić się na głębokość, co skutkowało bardzo spektakularnymi czasami bezdechu (pierwsze miejsce na Extremall IV w 2012 r. zdobył Robert Cetler z wynikiem 5 minut 57 sekund, w tym roku był to Michał Osada z czasem 3 minuty 40 sekund, zaś wśród kobiet najlepsza była Emilia Biała, która wytrzymała 2 minuty i 46 sekund).

Między stanowiskami panował niesamowity ruch, kręcili się tam zawodnicy w piankach, co chwilę odpytywani przez reporterów radiowych i telewizyjnych, wierni fani, organizatorzy oraz ratownicy medyczni i nurkowie asekurujący. Na każdym stanowisku było dwóch sędziów, a wokół przerębli, często rozłożeni na karimatach, leżeli przygotowujący się do startu freediverzy. Wyraźnie można było odróżnić dwie grupy zawodników – tych, którzy chcieli spróbować swoich sił i po prostu wchodzili do wody i nurkowali oraz tych, którzy chcieli pokonać samych siebie, pobić własny lub cudzy rekord czy też po prostu wygrać. Ci drudzy czasami już parędziesiąt minut przed startem wykonywali liczne zabiegi by uregulować oddech, zrelaksować się, nastroić psychicznie, a tym samym wytrzymać na bezdechu jak najdłużej.

[youtube width=”600″ height=”350″]http://www.youtube.com/watch?v=VH8cPy5KbSI[/youtube]

Dawało się wyczuć zdenerwowanie, przejęcie, ducha prawdziwie sportowej rywalizacji, a przede wszystkim przeszywające zimno, jednak humory dopisywały. Sędziowie bardzo poważnie traktowali swoje zadanie, pilnując, aby zawodnik zmieścił się w wyznaczonych czasach, miał przy sobie wszystko, co potrzeba przy wejściu do wody oraz dopełnił procedur AIDA. Aż sześciu zawodników zostało zdyskwalifikowanych za niedopełnienie wymogów proceduralnych, nieprzestrzeganie zasad czasowych lub wypłynięcie bez białej plakietki. Szczególnym zaskoczeniem było niepowodzenie i dyskwalifikacja Adriana Kwiatkowskiego, wicemistrza świata w statyce, który przez problemy z wyrównywaniem ciśnienia nie zdołał dopłynąć do talerzyka z plakietkami i wytrzymał tylko 43 sekundy. Inny polski mistrz freedivingowy, Robert Cetler, zajął 4. miejsce z czasem 2 minuty 55 sekund.

Szczególne gratulacje należą się naszym kolegom z grona łowców podwodnych – Tomek Kotarski zajął 16. miejsce z wynikiem 1 minuta 28 sekund, Kuba Krystkowiak zdobył 19. miejsce z czasem 1 minuta 13 sekund, a Marek Cieśla z czasem 2 minuty 6 sekund byłby na miejscu 10., niestety jednak został zdyskwalifikowany ze względu na niedopełnienie procedur. Nadrobił za to w konkurencji specjalnej, która odbyła się o godz. 13:30 po zakończeniu startów w klasyfikacji generalnej – freediving podlodowy bez pianki! Marek uzyskał wynik 41 sekund i wyciągnął plakietkę z 14 metrów w samych tylko zielonych majtach, kapturze neoprenowym i masce, za co dostał nagrodę „najbardziej extremalnego uczestnika zawodów”. Pozostali panowie z naszej ekipy również spróbowali swoich sił w tej konkurencji – wszyscy weszli do lodowatej wody w bieliźnie, a jeszcze szybciej z niej wychodzili, starając się zasłonić to, czego i tak nie było widać.

Wieczorem, po wstępnym rozgrzaniu się na wszelkie możliwe sposoby, udaliśmy się na pobliskie wzgórze, gdzie w pięknej scenerii widzianego z góry, spowitego już mrokiem Olsztyna, odbyła się dekoracja zawodników oraz rozdanie nagród. Po ceremonii ruszyliśmy szturmem w dół ośnieżonego zbocza prosto na imprezę do siedziby klubu Skorpena. Mocna, zabarwiona na kolor różowy o niespotykanym odcieniu substancja, skutecznie pozwoliła zawodnikom zapomnieć o mrożącej krew w żyłach, lodowatej wodzie i skurczach wywołanych przez niedotlenienie, których doświadczyli tego dnia. Przy jedzeniu, piciu i wymianie wrażeń czas leciał szybko i ani się nie obejrzeliśmy, jak wolna część podłogi skorpenowego klubu zamieniła się w parkiet z prawdziwego zdarzenia.

Impreza trwała do białego rana, przeżyliśmy podczas niej naprawdę wiele i dowiedzieliśmy się kilku nowych rzeczy podczas merytorycznych rozmów z kolegami i koleżankami „po fachu”. Odwiedziliśmy różne interesujące, ale i dziwne miejsca w kampusie akademickim, nauczyliśmy się podróżować w czasie, udoskonaliliśmy swoje umiejętności fotograficzne i reżyserskie, a koledze Wojtkowi sprawiliśmy nawet maskę i fajkę i trzeba przyznać, że nie oponował.

Siedząc w pociągu powrotnym, intensywnie wspominaliśmy wszystko, co spotkało nas przez weekend. Klimat całej imprezy był trochę inny niż jest to na imprezach łowieckich – dało się poznać, że jest się wśród sportowców z prawdziwego zdarzenia i że są to bardziej zawody sportowe, nastawione na wyniki, niż spotkanie ludzi o podobnej pasji, przy okazji rywalizujących ze sobą. Łowcy podwodni i freediverzy mają wiele wspólnych tematów do rozmów, jako że dzielą to samo hobby, jednak patrzą na esencję tej pasji z dwóch różnych punktów widzenia – właśnie to jest najciekawsze w momencie zderzenia obu, chyba można powiedzieć, że uzupełniających się, środowisk i bezsprzecznie prowadzi do niezwykle intrygujących i pouczających dyskusji.

Dziękujemy Akademickiemu Klubowi Płetwonurków „Skorpena” za zorganizowanie tak wspaniałej imprezy, gratulujemy odwagi i wytrzymałości wszystkim zawodnikom, cierpliwości i entuzjazmu ich partnerom oraz kibicom i śmiało możemy powiedzieć, że wracamy za rok!

3 przemyślenia nt. „Relacja z Kortowa – Extremall 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *