Łyną przez 7 mostów, czyli relacja uczestnika

Dwa lata temu po raz pierwszy dałem się namówić na spływ Łyną. I zaraziłem się… wszechobecnym entuzjazmem, jaki towarzyszy temu spędowi nurów wszelkiej maści. Nurów kolorowych, w płetwach krótkich i długich, w sucharach i w trzymilimetrowych piankach do windsurfingu, tym, którzy misternie dobierają przebrania i tym, którzy wskakują w skafandry ledwo co zdjęte ze sklepowego wieszaka. Zarazki roznosi olsztyńska Skorpena i organizatorzy całego zamieszania. Są w tym naprawdę dobrzy. Raz przyjedziesz i na 100% wracasz za rok. No, bo gdyby szukać racjonalnych przesłanek, to chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zamoczyłby tyłka w mulistej, mętnej i do tego 6-stopniowej wodzie Łyny. Samo hobby schodzi tu na plan drugi, a nawet trzeci. Liczy się przede wszystkim luz i dobra zabawa. I mimo, że daleko tu do kameralnego klimatu ińskich zawodów w łowiectwie, to naprawdę warto się tam pojawić.

W tym roku ruszyliśmy we trzech: Senior Stelmach, Jancio Wodnik i ja. Jancio przyjechał ze Starachowic już w piątek, przenocował u mojego ojca i skoro świt ruszyliśmy w stronę Olsztyna. O 5:30 termometr w moim aucie pokazywał 1ºC, co nie napawało zbytnim optymizmem. Na szczęście, kiedy w okolicach 9:00 zjechaliśmy w drogę prowadzącą do jeziora Łańskiego, żeby przekąsić kanapkę i rozprostować kości, było już 14 stopni. Szło na pogodę. Stolica Warmii przywitała nas konkretną lampką i zmusiła do zdjęcia wierzchniej warstwy ubrania.

Kto był kiedyś w kampusie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego ten wie, że to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie uczelniany, beztroski klimat wygląda zza rogu każdego akademika. W jednym z nich, w suterenie mieści się AKP Skorpena. I tam skierowaliśmy swoje pierwsze kroki. Grzecznie wypełniliśmy kolejny formularz rejestracyjny, w którym zobowiązaliśmy się do absolutnej abstynencji w czasie trwania rejsu po rzece. Miło się wraca do znajomych twarzy. Przybiliśmy piątki z chłopakami ze Skorpeny i poszliśmy na herbatkę do Kuźni Smaków – akademickiej stołówki, w której karmią i poją tanio, a dobrze. I nie tylko studentów UWM. W drodze powrotnej spotkaliśmy Rosomaka i silną ekipę łowiecką z Bydgoszczy. O 11:00 wspólnie stanęliśmy na odprawie. Zwarci i gotowi. Prezes Skorpeny grzmiał przez megafon z balkonu, ale jak to zwykle na masówkach bywa, rzadko kto skupiał się na tym, co Paweł ma do powiedzenia. Wszyscy czekali na hasło do rozejścia i tłum pomału ruszył w stronę podstawionych autobusów miejskich, które lata świetności miały już dawno za sobą. Tłuszcza wlała się do trzech przegubowców i, eskortowani przez samochód straży miejskiej, ruszyliśmy na punkt startowy. Łyna przepływa przez samo Kortowo, ale jest zbyt wąska i płytka, żeby zmieścić taką masę ludzi, więc spływ zaczyna się kilkaset metrów dalej, w dół rzeki.

Na miejscu ostatnie przymiarki. Nauczeni doświadczeniem poprzednich imprez nie bierzemy ze sobą fajek, a maski nakładamy pro forma na kaptury. Balast minimalny. Tylko taki, żeby można było manewrować i nie czuć się jak korek. Jedynie Senior jest na tyle twardy, że cały spływ płynie w ABC, z twarzą zanurzoną w wodzie. Trzy dzwonki i пoшли! Karol Rosomak zapobiegliwie zabiera ze sobą plastikowe pływadełko, pod które się pasożytniczo podłączam i płyniemy jak paniska. A raczej niosą nas wody zbełtane setkami płetw. Niekiedy rzeka jest tak płytka, że uderzamy kolanami o kamienie i korzenie. Płynący z przodu ostrzegają. Nie zawsze w porę. Mija nas na sygnale atrapa wozu strażackiego z kilkoma dziarskimi strażakami w oryginalnych hełmach na głowach. Dalej bocian w gnieździe. Dziewczę musiało się napracować, żeby utkać taki zgrany kostiumik. Szacuneczek! Jest też stały punkt programu – Żółta Łódź Podwodna – z której płyną skoczne dźwięki piosenek The Beatles. W środku gość z brodą a la kanadyjski traper. Omiata nieobecnym wzrokiem okolicę i steruje na pamięć. Może właśnie wyszedł z przyjęcia od George’a Harrison’a i tak płynie już czterdziesty rok…. W pewnym momencie dopływamy do grupy zawodników, którzy prawdopodobnie pominęli ustęp z karty zgłoszeniowej o treści:

„Osoby będące w stanie wskazującym na upojenie alkoholowe oraz na trasie spływu lub będą spożywały alkohol, nie będą dopuszczana do spływu lub jego kontynuacji oraz będą pozbawiane prawa losowania nagród.”

Jeden jest naprawdę mocno „zaangażowany w sprawę”, bo rozgląda się na boki, jakby chciał już dobić do brzegu, a do końca wyprawy jeszcze z 20 minut.

Ogólnie panuje atmosfera pełnego rozluźnienia. Kibice licznie oblegający obydwa brzegi i kolejne, mijane mosty, zachęcani są gromkimi okrzykami typu „Chodźcie do nas: albo „Zapraszamy”. Kliku rozanielonych młodzieńców namawia trzy rudowłose damy do podzielenia z nimi przyjemności pobytu w kilkustopniowej wodzie. Speszone wiewióreczki grzecznie odmawiają. Podobnie jak dwa lata temu (i pewnie w trakcie każdego Skorpenowego spływu) króluje piosenka, której tytułu niestety nie znam, a której treść jest krótka i na temat. A brzmi tak: „Raz nurek wielką płetwą p… mistrza w łeb” i tu następuje gromkie „JEB” połączone z uderzeniem kilku albo kilkunastu par płetw o wodę. Piosenka odśpiewywana jest zazwyczaj w okolicach mostów albo miejsc, w których gromadzi się najwięcej gawiedzi. Działa. Gapie mają rogale na twarzach. W ogóle odnoszę wrażenie, że olsztynianie to generalnie szczęśliwi ludzie.

Wreszcie dobijamy do końca. Meta jest na samej Starówce. Tam poczęstunek – wojskowa grochóweczka i ciepła herbata. Świetnie działa na zmarznięte 1,5 h pobytem w wodzie końcówki palców. Moje nowe Omery 4mm średnio zdały egzamin;-( Nasi łowcy w 7mm piankach (głównie Sporasuba) nie narzekają przesadnie na zimno. W mojej Cressi Competition 5 mm, używanej już czwarty sezon, pogrubionej o żyletę jest mi pod koniec już trochę chłodno. Ale… pani kierowniczko, jest zima, to musi być zimno! I znowu – w autobusy i do Kortowa. Szybki prysznic i na stołówkę, na ciepły bigos. I tu pojawia się pierwsze pytanie, które kieruję do jednego z kolegów ze Skorpeny: żadnych opłat wpisowych, a Wy tu nam serwujecie kilka posiłków, nagrody dla uczestników (każdy dostał w tym roku kubas), certyfikaty, gadżety? Kolega wzrusza ramionami: mamy dobrych sponsorów. Naprawdę jestem pod wrażeniem organizacji i sponsoringu.

Jemy, gadamy, wyciągam groty autorstwa Długiego Nura. Wzbudzają zainteresowanie wśród przedstawicieli scuba. Co to jest i do czego służy? Jeden z wędkarzy (PZW Ciechanów) złośliwie zapytuje Sebastiana: a ile szczupaków w swoim życiu wpuściłeś do wody? W odpowiedzi dostaje zbiorową, potężną porcję informacji na temat naszego fachu i zamyka swoją drapieżną paszczę. Potem jest już miły i krytykuje politykę pobierania opłat przez PZW. Jeszcze chwila i byłby orędownikiem łowiectwa podwodnego w Polsce. Inny z kolei wspomina, że zgłosił się do PZW Olsztyn z zapytanie o egzamin na KŁP i ten zażądał od niego 1000 PLN. Ilu ciekawych rzeczy może się człowiek dowiedzieć w kolejce do losowania nagród;-) Los nam jednak nie sprzyja i nie udaje się nam nic wygrać w loterii.

Czas na kulminację. Paweł, szef AKP Skorpena, wychodzi na środek i zaczyna show. Do wygrania są m.in. wycieczka na Bali, nurkowania w Chorwacji i suchy skafander za 7500 PLN. Całkowita wartość nagród to, na oko, jakieś kilkadziesiąt tysięcy złotych. Po raz kolejny warto podkreślić: są nieźli. Spearfishing Poland musi brać z nich przykład;-). Niestety i tu szczęście nas omija. Cieszą się inni, a my razem z nimi. Muza zaczyna grać coraz głośniej i parkiet się zapełnia. Impreza się rozkręca. Dla nas to jednak już czas, żeby palić motory i szykować się w drogę powrotną. Żegnamy się z ekipą bydgoską i ruszamy do Warszawy. Po drodze snujemy plany na najbliższy sezon. Głowę mamy pełną pomysłów. Zobaczymy, ile z nich stanie się rzeczywistością. Za niecałe 3 h jesteśmy w punkcie wyjścia. Mimo, że 208 kilometrów od nas IX Skorpenowy Spływ Łyną jeszcze trwa, dla nas to już koniec. Miło było…

2 przemyślenia nt. „Łyną przez 7 mostów, czyli relacja uczestnika

  • Tomek, gdy jeszcze nie zacząłem nawet czytać Twojej relacji, wiedziałem że będzie dobra. Pomyliłem się jednak bo jest rewelacyjna! Dzięki za fajny tekst i oczywiście gratuluję wszystkim fajnej imprezy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *