Ostatecznie z Emer'em wybrałem się na klif, rano pojechałem szybko sprawdzić wizurę i z końca mola było widać dno. Po 10 jak przyszliśmy na miejsce pojawiły się fale, na oko 2 metrowe, a pogoda ogólnie kijowa (mglisto i pochmurno).
Weszliśmy do wody w połowie drogi na klif od mola, płynąć prosto na rafy, na których jak się okazało nic nie było, gdzie te babki?
Zapuściliśmy się na jakieś 2,5 długości mola w głąb morza, gdzie głębokość dochodziła do ok 6-7 metrów. Wizura na jakieś 6-7 metrów, ale taka zamglona delikatnie. Wcześniej jak pływałem pod klifem było dużo lepiej.
Ze zwierząt to trafiliśmy na martwą kaczkę, a potem na jakąś 10 cm rybę, już prawie zeżartą. Do tego malutka grupka ciernika i na tym koniec.
W wodzie posiedzieliśmy jakąś godzinę i 40 minut, gumowe rękawiczki nałożone na neoprenowe zdały egzamin i mógłbym spokojnie dłużej siedzieć, kupię teraz x2 grubsze (0,5 mm) bo te trochę licho wyglądają.
Po nuraniu przyszła pora na herbatkę z rumem w domu Żeromskiego i coś słodkiego na odbudowanie sił
W drodze powrotnej delikatnie wyszło słońce, a fale ustały, potwierdza się zatem, że jak Emer wpada to pogoda się pieprzy