W sobotę byłem ponurać przy molo Sopocie. Idealna pogoda – praktycznie zero wiatru i niemalże czyste niebo, o 10 molo prawie puste. Wchodzę na molo i patrzę na wodę – perfekcyjna, idę coraz dalej i woda czyściutka. Postanowiłem przebrać się na końcu mola i zejść po drabince do wody, w sumie nie chciało mi się na plaże wracać.
Zagadałem do pracownika w bosmanacie czy mogę rzeczy u niego zostawić, na szczęście nie było problemu. Przebrałem się na podwyższeniu mola, a potem zszedłem do wody po drabince, co nie było najlepszym pomysłem, bo na końcu bałem się, że będę miał problem z założeniem płetw. Na szczęście się udało.
Wizura 6-7 metrów, na końcu mola było delikatnie widać dno. Popłynąłem trochę w stronę brzegu i zacząłem schodzić pod wodę zaliczając coraz większe głębokości. Tego dnia po raz pierwszy zszedłem na ok 7 metrów, także mały rekord ustanowiłem. Dalej w morze nie chciałem wypływać bo już nie było dna widać, a samemu nie chciałem schodzić tak głęboko bez asekuracji, no i siatki były postawione dalej.
Ogólnie na dnie nic ciekawego nie było, czasami jakiś pojedynczy kamień, no i sporo śmieci. Za główką mola i pomiędzy falochronem (zatoczka) trafiłem na ogromną ławicę ciernika. Ciągnęła się w sumie gdzieś do połowy falochronu. Szukałem babek byczych, ale na żadną nie trafiłem. Na końcu falochronu zrobiłem sobie przerwę na kamieniach, słońce dobrze ogrzewało zmarznięte dłonie.
Poobserwowałem trochę podwodną rafę i trafiłem na młodą węgorzycę. Mała, szara, długa rybka, wijąca się między krasnorostami, z w miarę dużymi płetwami piersiowymi.
Opłynąłem falochron i znalazłem się z drugiej strony mola u wejściu do mariny. Bardzo szybko woda zaczęła się wypłycać, a im bliżej mola tym coraz więcej śmieci.
Trochę pokręciłem się jeszcze pod samym molo, gdzieś w jego połowie, a potem powoli zacząłem płynąć w stronę brzegu.
W sumie nic ciekawego w wodzie nie zauważyłem, wiem, że gdzieś są ławki, ale ich nie znalazłem. Na zdjęciach nurków widziałem flądry, także na pewno wrócę tutaj na przełomie maja i czerwca licząc na jakieś spotkanie z płaskimi.
Na plaży standardowo zrobiłem zamieszanie, dzieci machały i wołały, i zapewne nie był to codzienny widok, że jakiś łowca przechadza się przez molo wśród tłumów ludzi w piance i z kuszą