Postautor: Drifte » śr, 6 maja 2015, 08:38
Dzierzawca i pzlp
Błąd systemu nie tkwi w tym, żeby stowarzyszenie spearfishing dzierżawiło "swoje wody". Błąd jest w aktach prawnych, bo nie zmusza zarządców jezior do określonych zarybień. Najlepszym przykładem, który można by wprowadzić jest przykład leśny, gdzie za wycięcie jednego drzewa musisz płacić określoną sumę, lub w przypadku przymusu wycięcia, musisz zrobić nasadzenia. Nie ma że wytniesz drzewo i nic z tym nie robisz, a pieniądze się rozmywają. Za pieniądze z wyciętych drzew tworzy się nowe lasy, w dużym uproszczeniu.
Jakby przenieść to na grunt wodny to oczywistym jest, że pozwolenia na wędkowanie nagle podskoczyły by o około 500%, ale to by było akurat z korzyścią dla ekosystemu, bo mniej ludzi by mogło ryby odławiać, a Ci, których stać, i tak by pozwolenie kupili. Szczerze to nie żal by mi było wędkarskiej braci, bo przez całe swoje życie (25 LAT !!!) spotkałem w większości ludzi, którzy do siatki pakowali dosłownie WSZYSTKO, bez względu na wymiar, czy okres ochronny. Prawdziwych wędkarzy spotkałem tylu, że na palcach jednej ręki ich mógłbym policzyć. A mniej wydanych pozwoleń determinowało by chęć zarobku w inny sposób dla dzierżawcy. I tutaj pojawiamy się my i zarządca na nas zarabia, a my robimy swoje i za to mu płacimy, bo to lubimy.
Całość dopełnia jeszcze odpowiednie gospodarowanie pieniędzmi z pozwoleń, które w przeważającej ilości powinny być przekazywane właśnie na zarybienia, oraz na opłacenie straży rybackiej. To powinien być wymóg napisany w ustawie/rozporządzeniu, bo Polak to taki człowiek, że jak mu się czegoś nie będzie kazało zrobić , to tego nie zrobi, byle by kilka groszy zaoszczędzić w tym roku, a stracić tysiące w przyszłym.
Może zakończmy ten off topic, bo temat karty się rozmywa ?