No szkoda Krzyśku... Ja siedziałem nad Bałtykiem w tamtym czasie i jeden dzień miałem zaplanowany na popływanie w którymś z trójki wymienionych jezior, bo niedaleko miałem. Wyskoczyłem "na szybko", więc nie chciałem nikomu gitary zawracać. Co do okoni, to namierzyłem stadko kilkunastu sztuk, gdzie kilka największych miało 30+. To je właśnie bezskutecznie ścigałem. Szybko pożałowałem, że gumiaka nie miałem ze sobą. Pod koniec nurania, natknąłem się jeszcze na dwie sztuki, z czego jeden był wielkości dłoni, drugi na moje kaprawe oko ponad 35cm. A dla mnie to już gruuuba sztuka
Ja póki co posługuje się bardziej miarą długości ryby, tak mi zostało po "kiju". Pięknie wygrzbiecony był w każdym razie i zrobił na mnie wrażenie. Cóż z tego, jak nawet nie zdążyłem wypalić z luśni zanim zniknął w toni... Bywa
. Wizura zepsuta była "mechanicznie", czyli wiatr, fale itd. Brunatny osad najgorszy był od zawietrznej strony trzcinowisk.
Cieszy, że wracasz do formy! Co do pompki, pozamiatałeś
. W temacie zlotu na Lubiku wpisałem swego czasu komentarz odnośnie zgubionej pompki... W trakcie czytanie Twojego postu zaczęły mi synapsy łączyć i w sekundę przypomniałem sobie całą scenkę.
Najlepszy dowód, że impreza była udana.
Weź ją na zawody. Ja się wybieram w czwartek popołudniu.