Widzę, że temat wraca jak bumerang.
Już wyjaśniam. Nie ma w Polsce wód niczyich. W chwili obecnej nie można już nigdzie łowić na tzw. biała kartę. Zawsze należy uzyskać zezwolenie od uprawnionego do rybactwa.
W obwodach rybackich (podlegają pod RZGW) uprawnionym do rybactwa jest użytkownik rybacki lub Dyrektor RZGW (ma taką możliwość w przypadku zbiorników zaporowych). W przypadku wód pozostałych (bez wdawania się w nazewnictwo, pochodzenie itd...) właściciel gruntów pod wodami. To on ma wydać zezwolenie. Nie ma w Polsce wód niczyich.
Może to być urząd gminy, właściciel np. żwirowni, dzierżawca terenu/akwenu – pytanie co ma zawarte w umowie dzierżawy. To niestety my musimy ustalić i uzyskać zezwolenie. Jeżeli nie zostanie nam wydane - łowić nie możemy.
Oczywiście nie wszystko jest takie klarowne, czasem kwestie gruntów są niewyjaśnione, czasem wody, które powinny wchodzić w skład obwodu, podlegają pod inny organ – nie zostały jeszcze przekazane, czasem lasy państwowe uzurpują sobie prawo do gospodarki rybackiej (sprzedaży licencji) na jeziorze, na którym powinien być wyznaczony obwód rybacki, itp.
Sporo osób łowi na tzw. wodach niczyich na białą kartę. Robią to nielegalnie. Organy ścigania nie są doinformowane i nie nakładają kar. Dotyczy to przeważnie wód gminnych, odciętych starorzeczy itp. Często Okręgi PZW nie wiedzą, że dana woda jest w obwodzie rybackim, który użytkują... Skoro nikt się do wody nie przyznaje i nikomu się nie chce szukać w księgach, jaki jest status prawny gruntów pod wodami, to ludzie sobie łowią – podkreślam nielegalnie. Nie uzyskanie zezwolenie, nawet jakby właściciel bił się w pierś, że to nie jego, że on nie jest uprawnionym do rybactwa (choć jest
nie zwalnia nas z obowiązku uzyskania od niego zezwolenia. Jeżeli nie wyda – łowić nie wolno.