Postautor: cormoran » wt, 27 listopada 2012, 15:13
Sieci są wszędzie. Nie tylko wraki są oblegane przez rybaków. Łowiska do 12Mm w strefie przybrzeżnej w chwili migracji ryb, ujścia rzek.
Dobrą praktyką przed wejściem do wody jest przejrzeć akwen przez lornetkę. Sznury nie są problemem. Wiszą od chorągiewki do chorągiewki, ciągną się po dnie z trokami bocznymi. Firanki to co innego. Jeśli znajdziesz jedną tykę, szukaj drugiej. Sieć ma dwa oznakowane końce. Podczas silnych prądów mocno się wybrzuszają tworząc zaskakującą pułapkę. Wówczas warto przemyśleć, czy warto chodzić po zawietrznej. Jak się wpakujesz nie szalej, przestań się ruszać sieć sama się napnie i odejdzie. Ruch wody powoduje, że sieć będzie się czepiać wszystkiego co może zahaczyć. Oczka są cienkie, ale jest ich sporo do pokonania. Linki nośne już są poważniejszym problemem. W takiej chwili przypomina się szybko o nożu i dlaczego nie jest powiązany kawałkiem linki. Jak Tobie wypadnie z ręki to przeważnie spadnie na dół, a Ty potrzebujesz drzeć do góry i mamy gotowy konflikt interesów.
Poza tym wchodząc w sieć stajesz się szkodnikiem. Za zniszczenie narzędzi połowowych inspektor rybołówstwa może nałożyć mandat, o ile rybak zgłosi szkodę i Ciebie złapie. Co nie jest jak się okazuje takie trudne. Sieć ma także swoją cenę. Nie warto pozostawiać śladów po swojej obecności w sieci, bo źle to wróży na przyszłość.
Warto zapoznać się z oznakowaniem narzędzi połowowych. Rybacy stosują się do przepisów, ale nie traktuję tego jako pewnik.
Inną zmorą są dryfujące zestawy, których nie powinno być w tej strefie. Są i trzeba być czujnym. W zasadzie rybacy pilnują swoich własności nagłe załamanie pogody i pa… Nie pływać w wodzie o kiepskiej widoczności. W jeziorach 1- 2m może być luksusem w morzu taka ocena może okazać się zgubną. Najlepiej przenieść się wtedy w okolice falochronów głowicy portu i tam szukać szansy.
Wraki dobrze jest rozpoznać w aparacie, zapamiętując choćby miejsca, w których można rozedrzeć niepotrzebnie skafander. Warto w pierwszych zejściach zaznaczyć bojkami dziób i rufę znaleziska, by mieć odniesienie zwłaszcza w słabej wodzie.
Mocną stroną wypraw w morze jest studiowanie map morskich, tych starych z zaznaczonymi łowiskami, zaczepami itd. Jak i nowych zapamiętując ukształtowanie dna.
Ryby? Jest ich sporo i dla wszystkich wystarczy. Potykam się o nie we wrakach jak i na otwartej przestrzeni. Parę lat temu zdjąłem parokilogramowego dorszyka jakieś 100 m od linii brzegowej w kamienistym rowie. Płastugowate zbieram na kolanach, to żaden wyczyn, chyba, że metrowy Turbot. Frajdą jest napotkanie 15-nastaka na otwartym polu, gdzie w każdej chwili może zwiać. Wraki to strzelnica, gdzie ryba nie ma żadnych szans. Chyba, że kadłub leży poniżej 15-20m. Wówczas trzeba trochę popracować. Wraki zawsze były schronieniem dla ryb. Dobrze jest wybrać się na polowanie tuż przed burzą, lub chwilę po niej. Dobry czas na okonie, leszcze, jazie.
W obecnej dobie postępu warto technikę zagonić do roboty. Przy tak zaawansowanej technice jaką mamy dzisiaj, dobrze jest zainwestować w GPS z mapą morską.
Dobrym zwyczajem jest zawsze sprawdzić prognozę pogody dla rybaków.
Nadaje się ją na kanale 24.25. o stałych porach, lub pytać w Kapitanacie Portu. Internet na DEMI zakładka Bornholm świetne mapy z symulacją co godzinę i na prawdę wiarygodne.
Mgła to coś co pojawia się nagle i jest wściekle gęsta. Środek lata piękna pogoda cztery godziny w morzu i nie widzisz lądu. W okolicach portów podczas mgły włącza się tyfony. We mgle słychać je z każdej strony. Gdy nie ma falowania i wiatru pomoże nam wrócić busola i to nie jest takie śmieszne.
Dobre oznakowanie boi. Coraz więcej jest sprzętu pędzącego wzdłuż plaż.
Przy nawet niewielkim falowaniu nasze bojki nie rzucają się nachalnie w oczy.
Ile bym nie zanudzał na ten temat, to i tak najlepszą lekcję daje nam wszystkim morze.
BREATH SHOT KILL