W niedzielę 9-go kwietnia pojechałem zanurać do Swanage. Woda dość czysta - wizura 2m w zielsku do 5m nad piaszczystym dnem. Temperatura wody 9 do 10 stopni. Ryb niewiele i tylko małe. Popływałem ze 2 godzinki i do domu.
Na drugi dzień miałem pojechać w nocy na homary i jakieś rybki przy okazji, do Bognor Regis. Niestety, w ciągu dnia zadzwonił do mnie farmer (organizujemy u niego na farmie całoroczny biwak) że koniecznie muszę do niego przyjechać. Farma znajduje się w okolicy Swanage.
- Dobra, jak trzeba to muszę jechać! Tylko że w Swanage dopiero co nurkowałem i to bez efektów!
Siadłem przy komputerze i sprawdziłem pogodę oraz pływy w całej okolicy. Wyszło mi że najlepiej będzie gdy po wizycie na farmie pojadę do Weymouth.
Tak i zrobiłem. W Weymouth sprawdziłem kilka miejsc i okazało się że najlepsze warunki były w Newtons Cove. Tylko że akurat w tym samym momencie co ja zaparkowałem swoje auto to podjechało kilka samochodów i wysypała się z nich banda płetwonurków. Wypakowali butle, suche skafandry, Twin Packi i całą resztę badziewia.
- Kurde, co za głupki - pomyślałem o nich - przecież tutaj jest niewięcej niż 5m głębokości! A oni szykowali się jak na jaskinie!
- Dobra, niech sobie ponurają pierwsi a ja pójdę za godzinę. A prawdopodobnie będę mógł wejść do wody szybciej bo chłopaki swoje butle wydmuchają błyskawicznie - pomyślałem sobie.
Poobserwowałem Angoli jak się szykowali. Kurde, zeszło im od cholery czasu - półtorej godziny!,
No nie, nie bedę czekał. Przebrałem się, płetwy i kusza pod pachę i do wody. Z góry widać było łuny od ich latarek (pięć takich łun) więc wiedziałem gdzie buszowali. Popłynąłem w przeciwną stronę.
Wizura niezła była - do 5m. Temperatura wody taka sama jak dwa dni wcześniej w Swanage - 9 do 10 stopni. Ale za to życia pod woda więcej było widać. Duże kalmary, mątwy, mnóstwo drobnych rybek a między nimi sporo niewymiarowych basów.
Postanowiłem skupić się na poszukiwaniu płastug i homarów.
W ciagu dwóch godzin złapałem 8 sztuk płaskich. Nie spotkałem ani jednego homara.