Ładne rybki!
Ja miałem mgłę w piątek nad ranem.
W czwartek w nocy popłynęliśmy z kolegą do rezerwatu Kimmeridge Marine Life Reserve (spearfishing zkazany a wędkarze mogą tam łowić). Pontonem z 20-sto konnym silnikiem zwodowanym w Lulworth Cove ok. 10-11 kilometrów w jedną stronę. Ponton Honwave T35, nowiutki i czyściutki, tylo trzy razy nim pływałem.
Zaraz po wskoczeniu do wody, 10m od kotwicy złapałem kilogramowego homara, coprawda felerny był bo brakowało mu jednego kleszcza. Ale pierwsza sztuka była! - Dobry początek! pomyślałem wsadzając go do siatki.
Kolega bacznie mnie obserwował bo to było jego pierwsze polowanie w UK (na ryby lata na bezludną wysepkę na Karaibach) i pierwsze w życiu nocne. Zobaczył jak chwytać robale i odpłynął w drugą stronę. Jakieś dwie minuty później zauważyłem sporą raję zasuwającą tuż nad dnem prosto w moim kierunku a wizura była na ponad 10 metrów. Wycelowałem i w ostatnim momencie przypomniałem sobie że przecież nie wejdzie do mojego coolboxa i że nie mam nawet żadnego worka w który bym mógł ją zapakować. Przecież nie połóżę jej na podłodze bo w pontonie będzie jak w chlewie. Odpuściłem jej.
Popływałem 2 godziny, na nizałce miałem już 3kg basa, 6 fląder i w siatce 3 homary. Dwa takie same basy i około 4kg cefalę spudłowałem - kurde znowu skrzywiłem grot na kamieniach! Trzeba wracać na łódź i zmienić na prosty. Dobrze że zawsze zabieram zapasowe.
Na łodzi czekał już kolega.
- Co tak szybko wylazłeś z wody? - pytam.
- Dużą rybę złapałem i kusza mi się zepsuła - odpowiedział.
Podałem mu swój pas balastowy, nizałkę z rybami oraz siatkę z homarami.
- Też mam dwa homary! pochwalił się.
Podciągnąłem się na burtę i zakłąłem.
Na podłodze totalny syf! Pełno krwi i śluzu a pośrodku raja, taka sama której nie strzeliłem.
Nie miałem zapasowej kuszy (dwie zostały na biwaku) więc postanowiłem ża trzeba kończyć łowy. Kolega jeszcze powiedział mi że gdy na mnie czekał na łodzi to od bujania na falach porzygał się. - Ku..a, dobrze że nie do środka łódki - odpowiedziałem.
Podnieśliśmy kotwicę, odpaliłem silnik i niespodzianka - podczas całego zamieszania nie zauważyliśmi że otoczyła nas gęsta mgła. Nie było nic widać na odległość większą niż 50 czasami 100 metrów!!!
Musiałem nawigować tuż przy klifach. Niebezpieczna zabawa - głazy tuż pod powierzchnią, luźne liny od klatek (odpływ w pełni), wodorosty. Łatwo urwać śrubę.
Droga powrotna trwała trzy razy dłużej.