Wczoraj Gaweł poinformował mnie że u niego była wizura na conajmniej 2m. Dzisiaj zadzwoniłem do kilku kolegów z zapytaniem czy chcą się wybrać na nocne łowy - HW miał być ok 22-giej. Tylko Hubert zadeklarował gotowość. Zadzwoniłem do firmy i poinformowałem managera że mam sraczkę i do robolty nie moge przyjechać. OK! - powiedział, - wracaj szybko do zdrowia.
Przejrzałem sprzęt i nie mogłem doczekać się wieczoru. Już czyłem smak swieżych fląder, węgorzy i basów.
Przed siódmą podjechał Hubert i przepakował swoje klamoty do mojego auta. Po chwili już jechalismy w stronę Brighton.
Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu a tam kompletna nędza - woda żółto brązowa, widoczność na jakieś 30cm. Podjechaliśmy w drugie miejsce ale tam tylko trochę lepiej było - wizura na 50cm.
- Wracamy. Jednak po drodze zajechaliśmy do Selsey z nadzieją że tam bedzie lepiej. Była akurat 21:50, według tablic High Water. Niestety, wizura poniżej metra i pomimo braku wiatru półtorametrowe fale biły w brzeg. W Fareham 10 minut przed zamknięciem stoiska z napojami rozweselającymi zdążyłem zrobić zakupy. Teraz sobie piję browarki i klnę że straciłem dobrą dniówkę, najeździłem się na frajer i ciągle jeszcze nie zamoczyłem dupy w tym roku.