Witam!
Wiec i ja opisze swoj przypadek moze tym co napisze komus uratuje pare tygodni wyjetych z zycia...
zaczynajac nurkowanie nie przejmowalem sie wogole uszami nurkowalem w piance z kapturem bez zadnych zatyczek ani zabezpieczen, tak ze woda swobodnie zalewala mi uszy, a nurkuje glownie w naszych polskich jeziorkach.
Po tygodniu czy dwoch intensywnych nurkowan zaczely mnie bolec uszy odpuscilem ze 2 dni nurkowania, pozniej znowu do wody i stalo sie...bol nie do wytrzymania do tego stopnia ze ketonal 100 wszedl mi w jadlospis na tydzien czasu po 3x na dzien
inaczej nie szlo poprostu egzystowac. W miedzy czasie poszedlem do dobrego laryngologa prywatnie i dopiero on uswiadomil mi co tak naprawde dzieje sie z moimi uszami. Po wykonaniu wymazu ucha wyszlo mi ze mam bakterie "pałeczki ropnia błękitnego" najgorsza rzecz jaka moze sie przytrafic.
Jak to powiedzial moj laryngolog "w polskich szpitalach maja na to antybiotyk w postaci kroplowki ale albo bedzie pan po nim głuchy albo ślepy..." heh...niezla alternatywa...
Nie mamy tak naprawde w Polsce zadnego skutecznego antybiotyku ktory jest konkretnie kierowany na zapalenia uszu, a te wszystkie kropelki do uszu to tylko zawracanie gitary...
Naszczescie u naszych niemieckich sasiadow robia lekarstwa na uszy i zakupilem tzw. Pipetki na ucho pływaka, dokladna nazwa to PANOTILE CIPRO po paru zakropieniach uszy doszly do siebie.
Teraz nauczony doswiadczeniem po kazdym nuraniu przemywam uszy woda utleniona i nie mam juz problemow z uszami + oczywiscie Doc's zatyczki...
A to wszystko przez nasze czyste wody...Lekarz powiedzial mi ze nigdy nie spodkal sie z przypadkiem bakteri w uszach u nurka co nurkuje w slonych wodach....
pozdrawiam i dbajcie o uszy