Chętnie przeczytam doświadczonego palacza, który rzucił i może powiedzieć jakie to miało przełożenie na wyniki.
Bruner, co do bycia palaczem - miałem wujka, ślązak, twardy i silny jak dąb, dużo czasu spędzał na wsi, jadł zdrowo, wiejskie jedzonko, na obiad jadał tyle co 3 dorosłych ludzi, pracował mocno i tu lubił i sobie popalał. Mając ok 40 lat dostał chrypki i miał ją przez 4 lata i zaczął tracić głos, więc zaświtała lampka w głowie że trzeba sprawdzić co to. Na początku roku pobrano mu wycinek, a pół roku później stałem nad jego grobem. Udusił się.
Jego brat, też mój wujek palił jak smok, żyje, ale tylko dlatego że gdy w ciągu chwili ścięło go z nóg i zabrało go pogotowie, to lekarze go uratowali, dusił się - płuca odmówiły pracy - wyszedł z tego i rzucił palenie z miejsca, miał wybór, śmierć albo życie, żyje i wychodzi z tego, wie że papieros jest dla niego śmiercią.
Nie potępiam ich, to ich wybór, to zwykli palacze. To po prostu przychodzi, nie wiadomo kiedy, jest bagatelizowane, jakieś tam pokaszliwanie itp i nagle trach jest się w szpitalu i umiera, jeden wyjdzie, drugi nie. Jeden dostaje szanse by rzucić, dla innego jest za późno, każdy w innym miejscu i czasie ma granicę. Myśleli jak miliony innych - że to ich nie dotyczy, w końcu jak to ma im zaszkodzić, gadanie im "nie pal" olewali... normalka no nie? i co? Ja już się napatrzyłem, co roku znicza palę, więc mnie nie trzeba uświadamiać.
Jak nie znajdziesz wyników, możesz sam je sprawdzić na sobie
przed i po rzuceniu, tylko przyda Ci się jeszcze metoda na oczyszczenie płuc, może jakaś kliniczna płukanka?