Drifte.
Wędkarze łowią w większości na wodach przez siebie dzierżawionych, czyli PZW.
Żeby było ciekawie, niektóre koła wędkarskie błagają nas, żebyśmy im odłowili sumy tam, gdzie się woda do tego nadaje. Wczoraj miałem telefon. W wielkopolskim po walnym zebraniu jednego z kół PZW dostaliśmy 3 wody do bezwzględnej eliminacji tego gatunku. Od 1 lipca zaczynamy. Ja i może jeszcze dwie osoby.
Tołpygi wędkarze nie łowią świadomie na wędki, bo ta ryba nie szuka typowych przynęt. Są pewne techniki, ale specjalizuje się w nich niewielu wędkarzy. Ilość pomijalna.
Sportowo są oni zatem zainteresowani głównie karpiem oraz amurem i gwarantuję Ci, że tam gdzie te gatunki są regularnie łowione przez wędkarzy, nie mamy zgody na łowiectwo, ani odstrzał sanitarny. Cały czas piszę o wodach PZW. Podaj mi proszę choć jedną nazwę jeziora, które okupują karpiarze, gdzie jest dużo amurów i które jest udostępnione do łowiectwa. Proszę o jeden konkretny przykład.
Jeśli chodzi o gospodarstwa rybackie, to utrzymują się one głównie z odłowów, ale też w niewielkim stopniu ze sprzedanych zezwoleń wędkarskich, choć tu jest ciekawostka. Są to niby dodatkowe dochody, a tak na prawdę straty. Dzierżawcy mają doskonałą wiedzę na temat, ile takich ryb w ciągu roku złowi wędkarz. Koszt zezwolenia to ułamek kwoty, jaką wędkarz realnie wyciągnie z wody. W takiej sytuacji wędkarz jest konkurencją dla gospodarstwa rybackiego, bo co złowi wędkarz, tego już nie odłowi gospodarstwo i nie sprzeda. Zezwolenia sprzedają dla świętego spokoju, bo tak było od lat i tego się już łatwo nie da zatrzymać. W podzięce za wędkarską skuteczność i zachłanność gospodarstwa odławiają ryby na potęgę, żeby zdążyć przed wędkarzami. Wyścig trwa w najlepsze
…
Zwłaszcza tam, gdzie jest jeszcze o co walczyć.
I żeby ostatecznie zakończyć te przepychanki wędkarz czy łowca, w tym roku mam zamiar się z tym zmierzyć.
Kupuję ponton. Echosondę już posiadam. Wykupuję zezwolenie na Gopło. Koszt dwóch wędek z łodzi + grunt, to orientacyjnie 250 zł/rok. Wędkarze już narzekają, że to za drogo. Będę łowił wszystkimi dozwolonymi technikami. Z brzegu oraz z wody. Celuję w ryby wartościowe - węgorza i sandacza, ale chętnie pobawię się na spławik z leszczami i karasiami. Płotki będę wypuszczał.
Nadmienię jeszcze, że jezioro jest dzierżawione przez gospodarstwo rybackie.
Po złowieniu 4 węgorzy mam zwrot kosztów zezwolenia, ale to nie koniec. Do tego są jeszcze sandacze, duże leszcze, piękne złote karasie i szczupaki. Kto wie, co jeszcze złowię. Każdy połów będę dokumentował. Zdjęcia, waga ilość. Zobaczycie wszyscy, ile przeciętny wędkarz wyciąga z wody, ile to kosztuje, a łowcy będą sobie mogli to porównać z własnymi wynikami.
Zaraz się podniosą głosy, że prawdziwy wędkarz by te ryby wypuścił. Tak, z pewnością - w programie Takaaa ryba lub w podobnych, a bynajmniej na pewno przed kamerą. Nad Gopłem ryby raczej nie trafiają z powrotem do wody.
Zobaczycie pod koniec tego roku, jacy to Ci wędkarze biedni i pokrzywdzeni.
Jeżeli chodzi o duże karpie i amury, to w większości regularnie poławia się je tylko na łowiskach komercyjnych, głównie w formie stawów hodowlanych, gdzie rybę się łowi i wypuszcza (taki regulamin) bo jeśli nie, to się więcej już na takie łowisko zezwolenia nie otrzyma, a za trofeum trzeba wówczas zapłacić i to niemało. Na łowiskach tych sumów i tołpyg zwykle nie ma. Zgadnijcie dlaczego?
Odpowiedź na to i inne pytania zawarł Paweł L. w swoim artykule. Powinno być takich więcej i cieszę się, że ktoś kompetentny poruszył w końcu ten temat. Osoba wykształcona w tej materii i dla mnie autorytet - ichtiolog.
Paweł poprosił mnie o kilka fotek, które wyjątkowo chętnie udostępniłem. Mam nadzieję, że świadomość w obu środowiskach będzie rosła, nie tylko ta bardziej wygodna.