Opowiem o dwóch najdziwniejszych stworzeniach jakie napotkałem w polskich wodach. Będą to:
Zachęcam innych z Was do pisywania swoich podobnych spostrzezeń - może to być ważny ekologicznie sygnał choćby o
pojawieniu sie jakiegoś niebezpiecznego dla rodzimych zwierząt inwazyjnego gatunku z innych stron świata lub o
nowym stanowisku rzadkich rodzimych zwierząt. Np. miejsca wystepowania zółwia błotnego nalezy zgłaszać w celu podjecia środków jego ochrony i utajnienia.
Poza tym ja pozostawiajac je nadal w wodzie popełniłem niewątpliwy bład wynikający z niewiedzy
Dlatego aby zwiększyć naszą świadomość w tym temacie proszę wpisujcie tutaj także wszystkie gatunki inwazyjne, niekoniecznie juz niestety rzadkie, które jako świadomi wodnicy powinniśmy eliminować z naszych polskich lub środkowoeuropejskich wód. Wpisujmy też (jeżeli istnieją) nasze rozdzime zwierzęta, podobne do gatunków inwazyjnych z którymi moglibyśmy je pomylić. Po to aby niechcacy nie wyrzadzić szkody naszym rzadkim zwierzętom.
*********************************************************
Na jeziorze Ińsko polowałem w tym roku w czerwcu przy wyspie Sołtyski od strony Ińska. Dzień był pogodny i aby zniknąc z oczu rybom co jakiś czas wpływałem w'strefę cienia' pod nadbrzeżnymi drzewami. W jednym z takich momentów na płytkiej, moze półmetrowej wodzie zobaczyłem rybę, której widok przyprawił mnie z razu o zimne poty, a potem długo zastanawiałem się czy aby ze mną wszystko w porzadku.
Mianowicie obaczyłem owinięta wokół kamienia rybę... miętusa ... z głową szczupaka. Długości moze 25 - 30 cm. Po poszukiwaniach w internecie ustaliłem, że był to młody wężogłów:
http://pl.wikipedia.org/wiki/W%C4%99%C5 ... %82%C3%B3wPoza tym wygląda na to, że ryba została być może wpuszczona przez jakiegoś zidiociałego akwarystę, a w każdym razie to gatunek obcy i inwazyjny, a wiec powinienem zniszczyć tego osobnika, ale byłem tak zszokowany, że pozwoliłem rybie odpłynać:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title, ... caid=1c921http://forum.vrinda.net.pl/index.php?topic=1595.0;wap2Zadzwoniłem w ten sam dzień wieczorem do starego wyjadacza Jancia, bo bardzo chciałem, żeby ktoś pomiedział mi, ze z moją głowa jest z grubsza OK ... i na szczęście potwierdził istnienie takiej ryby - ponoć sam widział ją przed laty w Kamiennej.
Jako ciekawostkę podam, że ryba ta potrafi obejść sie bez wody nawet kilka dni oddychajac powietrzem atmosferycznym i link do zwiazanej z tą rybą mrozącej krew w zyłach historii z pogranicza SF/horroru z terenów bieszczad:
http://www.paranormalium.pl/post95789.htmlPowiem tak - po przeczytaniu przeszły mnie ciarki, szczególnie gdy zestawiłem sobie tę historię z rejonem w którym widział ją Jancio. W Zalewie Solińskim jezeli kiedyś tam zawitam bedzie mi sie polowało nieco nieswojo...
*****************************************************
Początek czerwca, tez tego roku.
Głeboki i czysty kamieniołom w województwie łódzkim powoli witał się z przedświtem. Wynurzałem sie cicho wzdłuz ściany skalnej z głębokosci jakis 8 metrów ... powoli, bezgłosnie przepływałem ku szarosci w górze docierając w końcu do gałezi na wpół zatopionego drzewa zwieszających się na wodą. Bardzo powoli, samym wyporem zblizałem sie do powierzchni lustrując gałezie przede mną, gdy mój wzrok utkwił w sporym ... żółwiu.
Miał ok 25 m długosci, a więc był dosc sporych rozmiarów, (co już powinno dac mi do myslenia, że to przecież nie nasz rodzimy zółw błotny). Był przede mną pół metra w pozycji pionowej w całej okazałosci, spodnią strona pancerza zwrócony w moją stronę. Tylnimi nóżkami stał na zatopionej gałęzi, przednie miał przed sobą szeroko rozstawione, a szyję wyciągniętą maksymalnie w góre, zaś głowę nad powierzchnią wody gdzie zapewne oddychał (zapewne dlatego dał mi się tak łatwo podejśc). Wziąłem go do ręki - schował wszystko co miał do karapaksu, skąd z glebi petrzyły na mnie jego oczka. Po chwili nabrał śmiałosci i wysunął głowę - mogłem wtedy dokładnie zobaczyć czerwone plamki na bokach głowy, które ewidentnie zadradzały własciciela (teraz jestem taki mądry, wtedy byłem mocno zaskoczony tym spotkaniem). Po moze minucie wzajemnego przygladania sie sobie żółw wysunał odnóza i zaczał sie 'wierzgać'. wypusciłem jego pancerz z dłoni i patrzac z ciekawoscia pozwoliłem mu odpłynać - zanurkował wgłąb i po chwili straciłem go z oczu. Pamietam, że pomyślałem, że jest dośc dobrze zakamuflowany na nasze wody - od góry ciemny pancerz, a od dołu jasny, wrecz żółty - czyli cos takiego jak nasz lin.
Jak opowiedziałem o tym znajomym to stwierdzili, że na pewno nie przeżyje zimy i ktoś go wypuścił bo urósł w domu zbyt duży. I ze powinienem g ozabrać z wody aby uratować mu życie.
Rzeczywiśtość okazała się jednak nieco inna. To był żółw czerwonolicy, który ze względu na zdolności aklimatyzacyjne postrzegany jest jako inwazyjny gatunek obcy, który może stanowić konkurencję dla rodzimego żółwia błotnego (powinienem więc przynajmniej zabrać go z tej wody, bo jeżeli ktos wpuścił lub wpuści ich tam wiecej tak, że dojdzie do rozrodu to mamy nowe ognisko inwazji obcego gatunku):
http://www.zolwie.cypul.net/zolw-czerwonolicy.htmlhttp://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BB%C3% ... erwonolicyhttp://www.terrarium.com.pl/zobacz/trac ... y-176.html