Postautor: Stelm » wt, 23 września 2008, 20:08
A propos znalezisk… podjeżdżam parę lat temu na solowego nura, zostawiam auto w bezpiecznej odległości, ustawione jak zwykle przodem do kierunku ucieczki, wbijam się w piankę… Upalny dzień, żywego ducha na brzegu. Pierwszy bezdech i patrzę, trzy nowiutkie 20 złotówki. Takie spod igły, jakby ktoś z mennicy wrzucił je przed momentem. Wynurzam się, rozglądam, konkurencji w pobliżu brak. Omiotłem wzrokiem. Żadnych łódek. Cofnąłem się na pomost, a bardziej na coś, co go kiedyś przypominało. Położyłem „pieniądz”, przygniotłem kamykami, żeby wysechł sobie na słoneczku, a ja tymczasem zająłem się swoją działką. Wracam po godzinie i widzę, że na pomoście siedzi 3 małolatów. Łapią ryby. Wychodzę. Oni zaciekawieni. Pytają co to jest i do czego służy. Tłumaczę im dobrodziejstwa płynące z tego pięknego sportu i takie tam… No i na ich nieszczęście przypomniałem sobie o mamonie. Rozglądam się. Nie ma. Wyparowała. Pytam grzecznie czy nie widzieli kilku banknotów. Popatrzyli na siebie, potem na mnie i.. jeden z nich sięga do kieszeni. Cud na Warmii! Znalazły się! Tak naprawdę nie chodzi o te 60 dych. Chodzi o zasadę. Znaleźne należy się znalazcy.