Ja jadłem raki w gospodzie "Pod Sieją" w Starym Folwarku i szczerze mówiąc chyba nie ma sensu usmiercać zwierzaka dla tych paru kęsków mięsa.
W dzieciństwie jadłem zupę rakową, ale smaku nie za bardzo pamiętam. Może to jest sensowniejszy kierunek?
Zadzwoniłem do Wigierskiego Parku Narodowego i zapytałem: czy jak zobaczę raka sygnałowego czy pręgowatego (aka pręgowanego) pod wodą to mam go zostawić w spokoju (bo to część ekosystemu) czy jednak wyjąć z wody (bo to gatunek inwazyjny i nie chcemy imigr... znaczy obcych gatunków). Zapytałem zarówno o wody na terenie WPN i poza nim. Odpowiedź: wyjąć, jeśli ma się pewność co do gatunku. Co najmniej zanotować: gdzie i kiedy, bo Park jest zainteresowany informacjami o gatunkach inwazyjnych i prowadzi badania na ten temat.
Wygląda na to, że mam wakacyjną misję
Ciekaw jestem czy w innych częściach kraju jest podobne podejście do tej kwestii,